Pewna rozgrzewka miała miejsce już parę lat temu chyba, kiedy bohaterski nauczyłam się łańcuszka (i nic mądrego z tego nie wynikłnęło). Teraz, zainspirowana głownie przez siostrę, która zobaczyła różne różności szydełkowe - laleczki jakieś, miśki, Cthulhu (!!!) itp. - uznała, że sztukę szydełkowania należy poznać już dziś, teraz, zaraz.
Więc znalazłam jakieś kursy w internecie, siadłam i działamy.
Tak sobie myślę, że chyba nie jest aż tak źle, chociaż idealnie też nie jest (a ja nie lubię, kiedy nie jest idealnie). Zresztą na razie w miarę ogarnęłam łańcuszek i półsłupek (zdaje się, że to jest półsłupek - kurs był w ingliszu ^^" ) i to tak wstępnie, zaraz lecę zrobić coś większego, żeby sprawdzić, czy ogarniam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz